Cześć dziewczyny!
Jak wiecie jestem włosomaniaczką, staram się dbać o swoje włosy najlepiej jak mogę. Przechodziłam już chyba przez wszystko co możliwe. Rok się skończył więc pora na szczegółowe podsumowanie rocznego zapuszczania.
Zaczynałam od dość krótkich włosów, jak widzicie zdjęcie nie jest najcudowniejszej jakości, przez co nie do końca widać zniszczone włosy. Były strasznie napuszone, wyglądałam wręcz jak najeżony indor kiedy to budziłam się rano... Włosy sięgały mi tak do połowy łopatek. Kolejny miesiąc okazał się nieco lepszy, ponieważ poświęciłam im więcej czasu.
Jak widać włosy odrobinkę podrosły, lecz końcówki wołały o pomstę do nieba, były przesuszone, przerzedzone, chociaż to akurat występuję u mnie nawet jak włosy są w cudownym stanie, ale już chyba na to nic nie poradzę... Mimo wszystko ich stan znacznie się poprawił, stały się bardziej lejące i zaczęły wyglądać lepiej.
Marzec to był ten miesiąc w, którym podcięłam swoje włosy. Jak widać niestety ich stan znacznie się pogorszył przez brak, czasu eksperymenty z włosami, źle dobraną pielęgnację. W tamtym czasie bardzo mocno je oczyszczałam co było moim ogromnym błędem. Pamiętam, że ścięłam wtedy dość dużo włosów, lecz mimo wszystko nadal widać ich marny stan.
Kwiecień- tutaj włosy zaczynają wyglądać dość dobrze, końcówki zaczynają wyglądać w miarę normalnie, ale nadal nie jest to coś do czego dążę cały czas. Włosy zaczynają się zmieniać przez zmianę mojej diety, wtedy wprowadziłam o wiele zdrowszy tryb życia, zaczęłam o siebie dbać od wewnątrz co jak widać przyniosło efekty także na głowie.
Maj- tutaj pojawiły się eksperymenty z rozjaśniaczem, jak widać odrost miałam już ogromny chciałam zejść na trosze jaśniejsze tony włosów, Jak widać kondycja ucierpiała i to bardzo mocno, końcówki tragedia, aż się sama teraz zastanawiam gdzie miałam oczy niszcząc swoje włosy tak bardzo, mimo wszystko przyrost jakiś był ponieważ włosy zaczynają sięgać końca moich łopatek.
Czerwiec- tutaj jak widać moje włosy żyły już własnym życiem. Zaczęły się falować, pojawiło się słońce co doprowadziło je do tragicznego stanu, częste kąpiele w jeziorach, woda, słońce, wiatr strasznie pogorszyły stan moich włosów, tutaj nie widać tego aż tak bardzo, ponieważ włosy zaczęły się falować. Przyrost był, nawet dość duży patrząc po zdjęciach.
Lipiec, tutaj idealnie widać jak na moje włosy działa letnia pogoda. Mimo, że włosy w czerwcu delikatnie podcięłam mało im to dało, ale końcówki troszeczkę się zagęściły. Mimo wszystko włosy były bardzo przesuszone i mimo starań było ciężko je doprowadzić do normalności.
Sierpień- tutaj jestem ze swoich włosów dumna, ponieważ między lipcem, a sierpniem wyjechałam ze swojego miasta na wakacje w góry, zmieniła się woda, klimat, dodatkowo trafiłam na pogodę która bardzo mocno się zmieniała, raz świeciło słońce raz deszcz, ale mam wrażenie, że tamten klimat działał na nie znacznie lepiej. Oczywiście na wyjazd zabrałam ze sobą tylko szampon, maskę z Kallosa by szybko ją nakładać po myciu i tyle. Bardzo żałuję, że nie miałam tam okazji olejować włosów itd. bo wiem, że przyniosłoby to ogromne korzyści dla moich włosów.
Wrzesień- tutaj zaczął się już etap stresów, braku czasu, niedosypiania, złej diety, eksperymentów z kolorami. Jak widać moje włosy wyglądały tragicznie, ale mimo to nadal rosły. Były bardzo, ale to bardzo przesuszone, czułam w swoich dłoniach jakbym zgniatała siano. Było tragicznie!!
Październik- Po tym jak zobaczyłam w jakim stanie są moje włosy postanowiłam, że muszę o nie zadbać najlepiej jak umiem, poświęcałam każdą wolną chwilę by je pielęgnować najlepiej jak umiem, postawiłam na nawilżanie, olejowanie stało się codziennością, a ja z dnia na dzień zaczęłam zauważać efekty, niestety przez szkołę zauważyłam, że włosy znacznie się przerzedziły, stres, ciągłe napięcie, spowodowały wypadanie włosów. Mimo wszystko efekt końcowy jest idealny, bo włosy są cudownie nawilżone, zadbane, mimo, że wyglądają na zdjęciu na czarne są ciemno brązowe bo odnalazłam farbę, która wreszcie wygląda na moich włosach tak jak chciałam.
Listopad- Znowu wszystko poszło na marne, bo kolejny miesiąc okazał się tak zaganiany, że nie było czasu na maseczki, olejowanie, włosy żyły tak jak chciały, najczęściej chodziłam w koku, ciągle je spinałam więc nie zauważałam tragicznego stanu...
Grudzień- to był czas kiedy postanowiłam wrócić do swojej regularności w kwestii olejowania włosów dwa razy w tygodniu. Udało się, stałam się regularna, zaczęłam stosować maseczki, nowe oleje, wszystko co się dało by przywrócić normalny stan moich włosów. Jak widać wyglądają dobrze, nie mam im nic do zarzucenia oprócz tych nieszczęsnych końcówek, które są tak bardzo przerzedzone. Niestety u mnie wygląda to tak, że nie ważne w jakim stanie będą włosy końcówek zawsze mam mało.
W styczniu włosy są w dobrej kondycji, zdjęcie tego nie oddaje przez złe światło i zmianę fotografa. Mimo wszystko zapewniam Was, że efekt z grudnia utrzymuję, przyrost jest zauważalny z czego się cieszę bo zależy mi na uzyskaniu swojej wymarzonej długości jestem już bardzo blisko więc mam nadzieję, że osiągnę swój cel. Końcówki tak jak możecie zobaczyć są nadal przerzedzone, ale nie mogę narzekać na ich stan.
I jak podoba Wam się takie podsumowanie rocznego zapuszczania?
widać, że są o wiele zdrowsze
OdpowiedzUsuń_______________________
blog.justynapolska.com
Fashion & Makeup
Widać różnice.
OdpowiedzUsuńSuper, ze wrocilas do systematycznosci, poprawa od razu widoczna i wloski prezentuja sie bardzo ladnie :) Ja mam taki sam problem z koncowkami Kochana, wiec doskonale wiem, o czym piszesz ;) U mnie jest to spowodowane wypadaniem ;/
OdpowiedzUsuńJa mam tak bezproblemowe włosy, że marzę o tym żeby moja cera taka była, bo z cerą mam identyczne przeboje jak Ty z włosami :)
OdpowiedzUsuńładne sa :)
OdpowiedzUsuń